Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
a może to nie upór, ale pobłażanie. Konstanty potarł brodę.
- No jak, nie możecie się zdecydować? Ja się zgadzam, że to świństwo dawać komedię razem z taką tragedią. Zasiedziałem się, będę szedł, dziękuję za herbatę.
Jassmont perwersyjnie wdusił w siebie kłąb gorącej śliny i dymu, zacisnąwszy oczy, powiedział na przydechu: - Dziękuję ci raz jeszcze, może Bóg da, że będę w stanie odwdzięczyć się za prezent.
- Za prezenty, Janie - poprawiła Róża.
Konstanty wychodził. Z ręką na klamce odwrócił się, chciał coś dopowiedzieć? Może tylko spojrzeć, jak siedzą razem przy stole, jedno obok drugiego. Ich łokcie złączone. Ona patrzyła śmiało, on niepewny i
a może to nie upór, ale pobłażanie. Konstanty potarł brodę. <br>- No jak, nie możecie się zdecydować? Ja się zgadzam, że to świństwo dawać komedię razem z taką tragedią. Zasiedziałem się, będę szedł, dziękuję za herbatę. <br>Jassmont perwersyjnie wdusił w siebie kłąb gorącej śliny i dymu, zacisnąwszy oczy, powiedział na przydechu: - Dziękuję ci raz jeszcze, może Bóg da, że będę w stanie odwdzięczyć się za prezent.<br>- Za prezenty, Janie - poprawiła Róża.<br>Konstanty wychodził. Z ręką na klamce odwrócił się, chciał coś dopowiedzieć? Może tylko spojrzeć, jak siedzą razem przy stole, jedno obok drugiego. Ich łokcie złączone. Ona patrzyła śmiało, on niepewny i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego