Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
moje? - odciął się Jassmont, któremu spodobało się zgrabne koźlątko dwie fury przed nim. Oczywiście, że nie kupi, ale już samo patrzenie było dla oka szczerą przyjemnością.
- Widzi pan, mamy suchy i chłodny listopad, to dobrze wróży naszym planom. - Szyc miał zmęczone, gorące oczy, ale nie z przyczyny choroby, raczej podniecenia.
- Dzień dobry - przywitał się wreszcie Jassmont. Podał Szycowi rękę, ale patrzył ponad nim.
Szyc szybko, jakby się bał, że coś mu umknie, ściągnął rękawiczkę z taką zręcznością, jakby nic innego nie robił przez cały ranek, tylko ćwiczył wkładanie i zdejmowanie. - Dzień dobry, szczególnie dobry, widzi pan, podnosimy się, jeszcze Polska nie zginęła
moje? - odciął się Jassmont, któremu spodobało się zgrabne koźlątko dwie fury przed nim. Oczywiście, że nie kupi, ale już samo patrzenie było dla oka szczerą przyjemnością.<br>- Widzi pan, mamy suchy i chłodny listopad, to dobrze wróży naszym planom. - Szyc miał zmęczone, gorące oczy, ale nie z przyczyny choroby, raczej podniecenia. <br>- Dzień dobry - przywitał się wreszcie Jassmont. Podał Szycowi rękę, ale patrzył ponad nim.<br>Szyc szybko, jakby się bał, że coś mu umknie, ściągnął rękawiczkę z taką zręcznością, jakby nic innego nie robił przez cały ranek, tylko ćwiczył wkładanie i zdejmowanie. - Dzień dobry, szczególnie dobry, widzi pan, podnosimy się, jeszcze Polska nie zginęła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego