pracowali w resorcie, to była swoista gwarancja, że kandydat nie zawiedzie.<br><br>Janusz Kowalski (nazwisko służbowe), były kapitan Służby Bezpieczeństwa, miał ojca wojskowego (to też było <orig>bonusem</>). Tak naprawdę chciał pracować w milicji, ale ojciec znał kogoś w kadrach MSW i od ręki skierowano go do Wyższej Szkoły Oficerów MSW im. Dzierżyńskiego w Legionowie. - To był rok 1976. Jako słuchacz szkoły, czyli starszy kapral, dostawałem na rękę 5600 zł - wspomina. - Po 3 latach nauki przydzielili mnie do pionu bezpieczeństwa przy Komendzie Stołecznej Milicji jako podporucznika z pensją, żebym nie skłamał, 8 tys.<br><br>Do tego dochodziły różne dodatki, stałe premie uznaniowe, sorty. Wyciągał