nałóg obowiązku punktualności niż chęci spotkania owej Danielle. Uczuwszy, że bije mu serce, zdziwił się słabą kondycją, że spieszny marsz tak go zmęczył.<br>Szła po przeciwległej stronie chodnika. Kolumb tu, na zaludnionej śmiechem, wdziękiem, tłumem. ulicy, uczuł przypływ radości tak wielkiej jak rozbitek na bezludnej wyspie na widok drugiego człowieka.<br>Dziwaczeję" - pomyślał i skręcił na jezdnię. Nie spostrzegła go. Szła drobna, ciemna, szła jakoś nieuważnie, to szybko, to znowu ze spacerowym roztargnieniem.<br>- Danielle! - zawołał po prostu, nim zdążył pomyśleć, jak ją przywita. Obejrzała się. Przez chwilę przyglądała się uważnie, jakby w namyśle, czy przyznać się do wczorajszej znajomości, wreszcie zaaprobowała ją