podróżnej dysputy. <br>- Na to patrzy - przełknął ślinę Reynevan. - Hej, ludzie! Kogóż to tracić będą? <br>- Haratyków - wyjaśnił, odwracając się, mężczyzna o wyglądzie żebraka. - Złapali haratyków. Powiadają, husów czy jakoś tak... <br>- Nie husów, jeno husonów - poprawił drugi, podobnie obdarty, z identycznym polskim akcentem. - Palić ich będą za świętokradztwo. Bo gęsiom komunię podawali. <br>- Ech, ciemnota! - skomentował z drugiej strony wozu pątnik z naszytymi na płaszczu muszlami. - Nic nie wiedzą! <br>- A ty wiesz? <br>- Wiem... Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! - pątnik dostrzegł tonsurę księdza Granciszka. - Kacerze zowią się husyci, a bierze się to od ichniego proroka Husa, nie zaś od gęsiów. Oni mówią, husyci znaczy, że