wyżebrała jałmużnę. Chcesz, Suzanne, ze mną? Bardzo proszę. Podobasz mi się, Suzanne. Tylko dążmy do celu prosto, kto wie, może wtedy i znajdziemy na końcu trochę wzniosłości i subtelności, którą tak marnotrawnie i lekkomyślnie ronisz po drodze. Żal mi ciebie, Suzanne. Pewnie mama tak cię nauczyła i nie potrafisz inaczej. Ech, cierp, Tytanio, cierp. Dotychczas byłem osłem, bo cierpiałem przez inne, teraz jestem osłem, bo inna cierpi przeze mnie. Nie ma tu nic, tylko cierpienie i osielstwo, chyba że bezbrzeżna nuda. Oj, Suzanne, bierze mnie chętka rozprawić się z tobą, zniszczyć w sobie twoim cierpieniem przeróżne rzeczy, które w ciągu całego