z kuchnią do spółki z sąsiadem, bez wanny i bez ubikacji, wodę się przynosiło z podwórza. Mieliśmy elektryczność, a z czasem doprowadzono gaz. Był to piętrowy barak, drewniana obudowa wypełniona szlaką, jak wszystkie na Czwartej Władimirskiej - było kilka Władimirskich ulic, przy szosie na Władimir, którą z jakiegoś powodu nazwano Szosą Entuzjastów. Mieszkaliśmy tam dziesięć lat, najpierw we czworo, a potem w pięcioro, gdy urodziła się moja siostra Olga. Matka była zawsze zajęta, wychowywała mnie babka. <br><br> - Jak znosiła te warunki? <br><br>- Ze stoickim spokojem. Nie przywiązywała wagi do wartości materialnych. Wiedziała z doświadczenia, jak bardzo są nietrwałe. Uważała, że najważniejsze jest to, co