go do ręki, dziewczyno. Weź...<br>- Nie! - krzyknął nagle Bonhart, podskakując, chwytając Ciri za ramię i odpychając ją gwałtownie i mocno. - Precz! <br>Ciri upadła na kolana, żwir podwórza boleśnie zakłuł dłonie, którymi się podparła.<br>Bonhart zatrzasnął pudło. <br>- Jeszcze nie teraz! - zawarczał. - Jeszcze nie dziś! Jeszcze nie nadszedł czas!<br>- Najwidoczniej - przytaknął spokojnie Esterhazy, patrząc mu w oczy. - Tak, najwidoczniej jeszcze nie nadszedł. Szkoda.<br>- Nie na wiele to się zdało, wielmożny trybunale, myśli tego miecznika czytać. Myśmy tam szesnastego września byli, trzy dni przed pełnią. A gdyśmy wracali z Fano do Rocayne, doszedł nas podjazd, Ola Harsheim i siedem koni. Nakazał pan Ola co