najwyższy budynek w Kabulu, pamiątka z czasów, gdy jeszcze budowano, gdy jeszcze nie nadeszła epoka wielkiej destrukcji. Wmurowany w fasadę gmachu zegar niezmiennie wskazywał godzinę ósmą trzydzieści pięć.<br>Kiedyś mieściła się tu poczta główna, z której zawsze można było dodzwonić się do pakistańskiego Peszawaru, a przy odrobinie szczęścia nawet do Europy. Znajdował się tam też drugi działający w mieście teleks. Pierwszy stał w hallu hotelu "Kabul". Wielki, warczący jak karabin maszynowy, podskakiwał w rytm wystukiwanych klawiszy, przemieszczając się chaotycznie po wyłożonej marmurem podłodze. Zwykle zaczynałem nadawanie korespondencji pod oknem, skąd miałem widok na wielki park, po którym przechadzały się znudzone, wyliniałe