Typ tekstu: Książka
Autor: Zaniewski Andrzej
Tytuł: Król Tanga
Rok: 1997
zgodne.
W czerwcu Iw podkradała bzy w pobliskim parku. Oczywiście, starała się czynić to tak, by nikt nie widział.
- Chodź tu, mała - otyły granatowy policjant w wysokich, błyszczących butach kiwał na nią filuternie palcem.
Podeszła.
- Handlujemy bzem, co? - zapytał lekko zachrypnięty.
- Nie handlujemy... Postawię ten bez w wazonie w jadalni.
- Fiu... fiu... Proszę, proszę... Ale chyba wiesz, że nie wolno zrywać kwiatów w ogrodach publicznych?
Zbliżył się i chwycił ją silnie za przegub dłoni. W oddechu wyczuwała woń kiszonych ogórków i jajek na twardo.
- Zapłacisz grzywnę za niszczenie dobra publicznego. A jak nie zapłacisz, to zawiadomimy twoją szkołę, a zapłaci tatuś
zgodne.<br> W czerwcu Iw podkradała bzy w pobliskim parku. Oczywiście, starała się czynić to tak, by nikt nie widział.<br> - Chodź tu, mała - otyły granatowy policjant w wysokich, błyszczących butach kiwał na nią filuternie palcem.<br> Podeszła.<br> - Handlujemy bzem, co? - zapytał lekko zachrypnięty.<br> - Nie handlujemy... Postawię ten bez w wazonie w jadalni.<br> - Fiu... fiu... Proszę, proszę... Ale chyba wiesz, że nie wolno zrywać kwiatów w ogrodach publicznych?<br> Zbliżył się i chwycił ją silnie za przegub dłoni. W oddechu wyczuwała woń kiszonych ogórków i jajek na twardo.<br> - Zapłacisz grzywnę za niszczenie dobra publicznego. A jak nie zapłacisz, to zawiadomimy twoją szkołę, a zapłaci tatuś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego