drogami i ścieżkami po niej biegnącymi. A wszystkie ścieżki<br>ludźmi zapchane. A cała dolina rozśpiewana i mrucząca modlitwy jak<br>krowa, gdy trawi. I wszystko to w lekką mgłę spowite. Pamiętam, że była<br>mgła, bo Franc się ślizgał.<br> - W Birach kościółek od kurnika nie większy. Gdzie się ci ludzie<br>pomieszczą? - zapytał Franc, chyba diabła. Odpowiedziałem mu ja, bo<br>czort się nie zjawiał.<br> - W gospodzie, gazdo.<br> - A reszta?<br> - Reszta postoi w błocie, aż im przemokną kierpce i inne obuwie,<br>wtedy pójdą na festyn, a ci, co nie pójdą na festyn, siądą sobie w<br>lesie i spożyją bimber, co go z sobą każdy niesie