Typ tekstu: Książka
Autor: Dymny Wiesław
Tytuł: Opowiadania zwykłe
Rok wydania: 1997
Rok powstania: 1963
i poszliśmy
dalej. Nie zdążyliśmy dojść do trzeciego progu na Brynce, kiedy to
zdarzyło się Francowi, że poszedł w krzaki. Drogą szła procesja,
dziwnie się jakoś zachowująca. Zamiast się spieszyć, żeby być
pierwszymi w Birach, ci stali i gadali albo łazili po drodze i wokoło.
Ale zaraz się to wyjaśniło. Franc poszedł w krzaki, ale wyleciał
stamtąd jak z procy. Portki trzymał w rękach, jak zając przestraszony.
- Ksiądz tam jakiś siedzi - powiedział. - Ale heca, ale komedia,
przechodzę, miejsca szukam tu i tam, aż tu nagle patrzę - wystaje zza
krzaka coś wielkiego, białego i tłustego. Spódnica na tym zadarta, ale
czyje to
i poszliśmy<br>dalej. Nie zdążyliśmy dojść do trzeciego progu na Brynce, kiedy to<br>zdarzyło się Francowi, że poszedł w krzaki. Drogą szła procesja,<br>dziwnie się jakoś zachowująca. Zamiast się spieszyć, żeby być<br>pierwszymi w Birach, ci stali i gadali albo łazili po drodze i wokoło.<br>Ale zaraz się to wyjaśniło. Franc poszedł w krzaki, ale wyleciał<br>stamtąd jak z procy. Portki trzymał w rękach, jak zając przestraszony.<br> - Ksiądz tam jakiś siedzi - powiedział. - Ale heca, ale komedia,<br>przechodzę, miejsca szukam tu i tam, aż tu nagle patrzę - wystaje zza<br>krzaka coś wielkiego, białego i tłustego. Spódnica na tym zadarta, ale<br>czyje to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego