przed całą procesją, jakby mnie kto w zadek<br>kopnął. Jeden też z gazdów, przechodząc mimo mnie, powiedział między<br>jedną a drugą modlitwą:<br> - Kapelusz, gnoju.<br> W pierwszej chwili wydawało mi się, że mówi do swego sąsiada, ale<br>widzę, że ten nie ma kapelusza, bo mu dziecko niosło, więc popatrzyłem<br>na kapelusz Franca. Popatrzyłem i widzę, że jego kapelusz w gnoju się<br>wala. Powtarzam więc za gazdą:<br> - Kapelusz w gnoju, gnoju.<br> Franc podniósł swój kapelusz z ziemi i włożywszy go na głowę, wyrżnął<br>mnie między oczy tak, że mi spadł kapelusz. Dopiero wówczas<br>zrozumiałem, o czyj to kapelusz cała sprawa poszła. Do Franca