Typ tekstu: Książka
Autor: Nienacki Zbigniew
Tytuł: Księga strachów
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1967
przeklęty boczek.
- Rany boskie! - złapałem się za głowę. - Biedna Kasia!
I co sił w nogach pobiegłem za Tellem, który wielkimi susami sadził w stronę góry zamkowej.
Biegnąc natknęliśmy się na powracającą ze spaceru Zenobię.
- Czy nie widzieliście Fryderyka? - zapytała, zanim zdołaliśmy wyjaśnić, dokąd i dlaczego biegniemy. - Wydawało mi się, że Fryderyk poszedł na górę zamkową, ale go nie spotkałam.
- Sebastian zdechł! - wrzasnął w odpowiedzi Tell i pobiegł dalej. . Po kilkunastu krokach wpadliśmy na pana Kuryłłę. To było już
w kępie drzew porastających górę zamkową.
Wbiegliśmy na ścieżkę między drzewa i wtedy zza krzaków wyłonił się nasz prezes. Rozpędzony Tell uderzył go
przeklęty boczek. <br>- Rany boskie! - złapałem się za głowę. - Biedna Kasia!<br>I co sił w nogach pobiegłem za Tellem, który wielkimi susami sadził w stronę góry zamkowej.<br>Biegnąc natknęliśmy się na powracającą ze spaceru Zenobię.<br>- Czy nie widzieliście Fryderyka? - zapytała, zanim zdołaliśmy wyjaśnić, dokąd i dlaczego biegniemy. - Wydawało mi się, że Fryderyk poszedł na górę zamkową, ale go nie spotkałam.<br>- Sebastian zdechł! - wrzasnął w odpowiedzi Tell i pobiegł dalej. . Po kilkunastu krokach wpadliśmy na pana Kuryłłę. To było już<br>w kępie drzew porastających górę zamkową. <br>Wbiegliśmy na ścieżkę między drzewa i wtedy zza krzaków wyłonił się nasz prezes. Rozpędzony Tell uderzył go
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego