nie spotykałem, więc zostawałbym sam i myślę, że w tym pierwszym okresie klub mi bardzo pomógł: miałem gdzie iść, mogłem być w towarzystwie ludzi, którzy znali problem alkoholowy.<br>Przychodzili też tacy, którzy mieli długą abstynencję. Można było pograć w ping-ponga, w karty, wypić kawę, pooglądać telewizję, poćwiczyć na siłowni. Gadało się, były fajne spotkania, np. z psychologiem, z księdzem.<br>Gdy po miesiącu leczenia żona do mnie wróciła, musiałem z nią szczerze porozmawiać.<br>Chodziło o to, żeby poprawić relacje z nią i w ogóle z ludźmi. To było poruszane na oddziale, kiedy codziennie rano omawialiśmy, co zdarzyło się poprzedniego dnia po