właściciel piwnej ławki. - Na waszym miejscu uciekałbym, panie. To bogate kupce, goście wielmożnego pana Guncelina von Laasan. Dobrze im tak, za burdy, co je cięgiem wszczynają... Ale uciekajcie lepiej, bo pan von Laasan... <br>- ...w mieście rządzi - dokończył Szarlej, zabierając sakiewkę trzeciemu galantowi. - Dzięki za piwo, dobry człowieku. Pójdźmy, Reinmarze. <br>Poszli. Galant z nożem w udzie długo żegnał ich rozpaczliwym, nieustającym, niemowlęcym wyciem:<br>- Uaa-uaa! Uaa-uaa! Uaa-uaa! Uaa-uaa!<br><gap><br>* <br>Las był cichy, nic w nim już nie szuściło i nie piszczało, stwory albo przelękły się zaklęć, albo, co bardziej prawdopodobne, zwyczajnie się znudziły. Reynevan dla pewności wrzucił do ognia resztkę