otwartej jak mądra i piękna książka twarzy. Widzenie miałem ostre, wyraźne, jakie może dać tylko pamięć, a nie da żaden zabieg operacyjny.<br>A oto próbka naszej rozmowy. Porozumiewaliśmy się owadzim językiem, bez słów, a jeśli już ludzkim, to rozumiejąc się w ćwierć, nawet nie w pół słowa. Tak i teraz Galileusz, nie patrząc na mnie, pochłonięty regulowaniem jakiegoś sprzęgła: Ileż to? Na co ja, pojmując bezbłędnie, że chodzi mu o czas dzielący nas od ostatniego sprzed lat spotkania, nieskładnie, bo już przełażąc przez ściankę uruchomianej i drżącej nierówno szkatułki: Nie do przeliczenia, Galileuszu. Podobne do epok, <page nr=9> a było ich kilka i