Nie zgodzę się jednak na to, abyś zbydlęciał... Nie możesz robić teraz tej przeklętej matury. Ukończyłeś gimnazjum i przenieśliśmy cię do innej szkoły, tańszej. Mój Boże, ileż obiecywaliśmy sobie po trzydziestu złotych, zaoszczędzonych na licealnym czesnym... Od starej szkoły oderwałeś się, jak balon od ziemi, a w nową nie wniknąłeś. Gdzie są teraz twoi dawni nauczyciele? Kto może to wiedzieć. Przyznać się obecnie do tego, że się jest profesorem gimnazjum, to znaczy położyć głowę pod Ewangelię. A twoi ewentualni nowi nauczyciele - ci, nie znając cię, nie będą cię chcieli znać.<br>A czesne - nie mówię już o pieniądzach, ale jak wielką ilością godzin