Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
a przecież, niby zwodnym echem, omamione malutkim
"tum", zupełnie mu zresztą obcym, odległym o dwa przecinki .
Profesor kazał sobie podać książkę. Po cóż wtedy, Teofilu, było mówić, że nie
ty wpisałeś tłumaczenie między wiersze; że nawet nie zwróciłeś na to uwagi;
że książka jest stara i w ogóle nie twoja? Gdzież miał być kres twojego kłamstwa?
Czy nie groziło ci, że w końcu zaprzeczysz własnemu istnieniu?
To zbędne, małoduszne kłamstwo doskwierało mu dotkliwie. Wstyd go osaczał wielooki.
A tuż za wstydem szedł strach, na wpół senny, gorączkowy strach, który pożera
czas, tak że z całego półrocza zostaje miesiąc, tydzień, jedna doba
a przecież, niby zwodnym echem, omamione malutkim <br>"tum", zupełnie mu zresztą obcym, odległym o dwa przecinki &lt;page nr=12&gt;.<br> Profesor kazał sobie podać książkę. Po cóż wtedy, Teofilu, było mówić, że nie <br>ty wpisałeś tłumaczenie między wiersze; że nawet nie zwróciłeś na to uwagi; <br>że książka jest stara i w ogóle nie twoja? Gdzież miał być kres twojego kłamstwa? <br>Czy nie groziło ci, że w końcu zaprzeczysz własnemu istnieniu?<br> To zbędne, małoduszne kłamstwo doskwierało mu dotkliwie. Wstyd go osaczał wielooki. <br>A tuż za wstydem szedł strach, na wpół senny, gorączkowy strach, który pożera <br>czas, tak że z całego półrocza zostaje miesiąc, tydzień, jedna doba
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego