Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
zbuka połknąwszy?
- Ale tato się martwił, że jak stryjko przyjedzie, to my marnie bez
radia wypadniemy w jego oczach - wyjaśnia Paweł, przejęty wizytą gościa
z Ameryki, którego nigdy na oczy nie widział.
Marynia wzrusza ramionami i oglądając się za siebie na drzwi od izby,
mówi z przejęciem:
- Co tam radio. Gorzej, że my przez tego Kargula bezlitośnie przepaść
możemy.
Patrzy przez okno kuchni na podwórze sąsiadów. Właśnie w tej chwili
zwalisty Kargul w białej koszuli posypuje z wiadra żółciutkim piaskiem,
jakby szykował się na Zielone Świątki, a nie na wizytę swego
śmiertelnego wroga.
- To ojciec nic nie napisał stryjowi o Kargulach
zbuka połknąwszy?<br> - Ale tato się martwił, że jak stryjko przyjedzie, to my marnie bez<br>radia wypadniemy w jego oczach - wyjaśnia Paweł, przejęty wizytą gościa<br>z Ameryki, którego nigdy na oczy nie widział.<br> Marynia wzrusza ramionami i oglądając się za siebie na drzwi od izby,<br>mówi z przejęciem:<br> - Co tam radio. Gorzej, że my przez tego Kargula bezlitośnie przepaść<br>możemy.<br> Patrzy przez okno kuchni na podwórze sąsiadów. Właśnie w tej chwili<br>zwalisty Kargul w białej koszuli posypuje z wiadra żółciutkim piaskiem,<br>jakby szykował się na Zielone Świątki, a nie na wizytę swego<br>śmiertelnego wroga.<br> - To ojciec nic nie napisał stryjowi o Kargulach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego