serce, w niedzielę, w lecie, w najgorętszej porze żniw. Najbliższy telefon jest u sołtysa, telefon jedyny, wówczas był zepsuty. Najbliższy ośrodek zdrowia w lokalnym <q>"city"</>, może lekarz był, może nie było go w domu, nie było czasu sprawdzić czy lekarz pomógłby. Najbliższe pogotowie, szpital kilkadziesiąt kilometrów dalej. Nikt nie zdążył. Gospodarz umarł po gospodarsku, po mszy, przy odpoczynku. <br>Prawdą jest, że nie oszczędzał i prawie wszystko w gospodarstwie jest jego zasługą. Ten dom, ekspozycja lat dobrobytu: konie (trzy), krowy (trzy), traktor z przyczepą, młockarnia. Do tego dziesiątki drobiazgów, o których nikt nie mówi z dumą, których nikt nie wylicza, ale bez