i mnie szansę... No, niech się pan nie płoszy, jeśli tak mnie zachwala, pocałuj, proszę - podstawiła różowy policzek z zabawnym dołeczkiem. Wargi Istvana dotknęły napiętej skóry, nie używała perfum, wystarczała jej świeżość.<br>- Zdaje się, pani doktor, że jest już pierwszy prywatny pacjent w Indiach. Wpadłaś mu w oko - śmiała się Grace. - Chcesz, to poznam cię, Istvan, z najładniejszymi dziewczętami New Delhi, a jest w czym przebierać - wodziła ręką, po której wędrowały kolorowe światła i nagle jej biała suknia okryła się fioletem, a potem spłynęła szkarłatem. - Lakszmi, Dżilla. Chodźcie tu! - wołała na dziewczęta spowite w mieniący się jedwab.<br>Podchodziły niosąc wysoko piękne