domu wracał smutny, na żonę patrzył z przygnębieniem, a jadł jak myszka. Za niewielką rencinę kupił kilka bryków i próbował czegokolwiek się nauczyć. Niestety, nic z tego nie wychodziło. Było jeszcze gorzej. Upiory pastwiły się nad nim bez żadnej litości: "Nocą czarną Rybka chwyć, nie zrozumie z tego nic!" albo "Hej, Rybkowi poczytamy, będzie Rybek oczytany!".<br>Zygmunt nigdy nic nie słyszał. Gmach uczelni był dla niego martwy tak nocą, jak i za dnia. Nocą cisza wypełniała korytarze i sale, jedynie on sam, patrolujący piętra, mógłby w niej uchodzić za ducha. Za dnia natomiast, jeszcze w początkach pracy, czasami przyglądał się studentkom