Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
ustami jak ryba na piasku. Rzadkie włosięta robiły wrażenie przylepionych do ciemienia.

- Śliczne dziecko - powiedział niepewnie ojciec, a ja, nie mogąc się zdobyć na nic mądrzejszego, dodałem:


- Jakie ma długie włoski... Imię też bardzo do niej pasuje.

- Naprawdę? - ucieszyła się Polina. - Mama chciała, żeby ją nazwać Zenaidą, Leonidowi podobała się Helena, ale ja się uparłam...

Waria, schludna, gładko uczesana dziewczyna, w białym fartuszku, oświadczyła, że czas już Magdalenkę karmić.

Polina usiadła wygodnie na kanapie, a Waria położyła jej na kolanach paduszkę z dzieckiem. Następnie Polina rozpięła bluzkę, wyjęła na wierzch nabrzmiałą pierś i dała dziecku do ssania.

Mój Boże, co się
ustami jak ryba na piasku. Rzadkie włosięta robiły wrażenie przylepionych do ciemienia.<br><br>- Śliczne dziecko - powiedział niepewnie ojciec, a ja, nie mogąc się zdobyć na nic mądrzejszego, dodałem:<br><br><br>- Jakie ma długie włoski... Imię też bardzo do niej pasuje.<br><br>- Naprawdę? - ucieszyła się Polina. - Mama chciała, żeby ją nazwać Zenaidą, Leonidowi podobała się Helena, ale ja się uparłam...<br><br>Waria, schludna, gładko uczesana dziewczyna, w białym fartuszku, oświadczyła, że czas już Magdalenkę karmić.<br><br>Polina usiadła wygodnie na kanapie, a Waria położyła jej na kolanach paduszkę z dzieckiem. Następnie Polina rozpięła bluzkę, wyjęła na wierzch nabrzmiałą pierś i dała dziecku do ssania.<br><br>Mój Boże, co się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego