noce i wielokrotność dokonań miłosnych wyczerpałyby najsroższego play-boya, "wielkość - powiadał Henio - wieeeellll... sens życia... spać... skoroszyt... nikt by się nie odważył... Malinowski...", odprowadziwszy inżyniera pod dom przyobiecałem, że będę pamiętał o nim, o Heniu, moim jedynym przyjacielu, lecz głęboka uczuciowość mego pożegnania nie dotarła, jak przypuszczam, w pełni do Henia, apatycznie kiwał głową i z godnym podziwu uporem usiłował trafić kluczem w zamek bramy...<br><br> Niestety, nie mogłem objawić pamięci o Heniu czynem, mimo że po powrocie do Oksymoronu zobaczyłem wyżła dzwoniącego strychulcem, niepodważalny dowód, iż jestem na tropie sukcesu. Dlaczego nie mogłem - opowiem za chwilę, na razie, przepraszając Komisję Naukową