Typ tekstu: Książka
Autor: Borowa Maria
Tytuł: Dominika znaczy niedziela
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1988
a smarkule jak na komendę,
Adamowi na złość, rozsunęły się, tworząc
powitalny szpaler.
Zwolnił kroku udając, że nie patrzy w ich stronę.
- Adam... - usłyszał wyraźne. Głos był
bez emocji, zaskoczyło go to, nie zdążył się nawet
obrazić za poufałość, gdy już ciągnęła
dalej. - Dobrze, że jesteś. Biegnij do kuchni, pani
Henia trzyma dla was obiad w piecyku. A gdzie Paweł?
Osłupiał. Bąknął coś niezrozumiałego i jak
manekin, wiedziony-pchany do przodu, wszedł do jadalni.
Dostał obiad - zupę jarzynową, gęstą mannę
na mleku z sokiem i naleśniki na słodko z serem, polane
śmietaną. Zestaw dla Czerwonego Kapturka. Zjadł, nie myśląc,
co je
a smarkule jak na komendę, <br>Adamowi na złość, rozsunęły się, tworząc <br>powitalny szpaler.<br>Zwolnił kroku udając, że nie patrzy w ich stronę.<br>- Adam... - usłyszał wyraźne. Głos był <br>bez emocji, zaskoczyło go to, nie zdążył się nawet <br>obrazić za poufałość, gdy już ciągnęła <br>dalej. - Dobrze, że jesteś. Biegnij do kuchni, pani <br>Henia trzyma dla was obiad w piecyku. A gdzie Paweł?<br>Osłupiał. Bąknął coś niezrozumiałego i jak <br>manekin, wiedziony-pchany do przodu, wszedł do jadalni.<br>Dostał obiad - zupę jarzynową, gęstą mannę <br>na mleku z sokiem i naleśniki na słodko z serem, polane <br>śmietaną. Zestaw dla Czerwonego Kapturka. Zjadł, nie myśląc, <br>co je
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego