pokruszone stopnie naraz, płynnym łukiem omija stracha na wróble, który wyciąga ku niemu rozczapierzoną dłoń i błagalnie patrzy mu w twarz, wciska złoty ze srebrnym środkiem żeton w szczelinę i wpada na peron dokładnie w chwili, kiedy w huku żelaznych kół, w łomocie buforów przelatują wzdłuż peronu pierwsze srebrne wagony. Huk pociągu głuszy melodię Always, wyśpiewywaną zgrabnie przez kolejnego, peronowego już żebraka, w jednej chwili wypełnia cały duszny grobowiec stacji i przez kratki wentylacyjne wysoko nad torami wzbija się nad poziom ulicy, płosząc szare gołębie, które przed chwilą przycupnęły jak stadko czujnych szczurów przy krawężniku, rozdziobując gnijące czerwone owoce. Gołębie i