różnią się od siebie czymkolwiek, nie są przy tym hiphopowym stękaniem (joł ziomale joł, madafaka joł) i nie przywodzą na myśl zmuszanych do śpiewania półbutów, nasz kraj byłby o wiele weselszy. Poszło w bok, chociaż fakt, że Fatboy Slim nie przypomina większości rodzimych artystów, jest poważną rekomendacją. Niedzielne gwiazdy z "Idolów", "Barów" czy nawet te "zawodowe" jak Budka Suflera, Wiśniewski, Kowalska nawet gdyby śpiewały jeszcze 50 lat (nie daj Boże), wszyscy razem wzięci i tak nie wyśpiewają takich przebojów jak Gruby. No i w takiej masie.<br><br>Fatboy Slim, "Palookaville", Skint <br><br><tit>Bo do tanga trzeba umieć grać</><br><br>Gotan Project to kolejny fenomen