Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
polegała na tym, że Lokator ofiarował się z przewiezieniem
całego towarzystwa do Warszawy jeszcze tego wieczoru.

Był to pomysł piękny i propozycja szlachetna, gdyż w przeciwnym
razie wycieczkowicze musieliby się tłuc pociągiem nocą lub o świcie.
A tak? A tak powrót stawał się dodatkową przyjemnością.

- Nasz kochany Kapitan! - rozczuliła się Ika.

Wyjechali o dziewiątej. Ika z Groszkiem i lirycznie milczącą
ciotką na tylnym siedzeniu - Rudy zaś obok Lokatora na przednim.

Lokator był dumny z Kapitana i nie krył tego.

- Staruszek - mówił - proszę miłych państwa. A dużo
jeszcze potrafi. Czujecie, jak ciągnie?

Ika z Groszkiem trącili się łokciami - co on tam wie
polegała na tym, że Lokator ofiarował się z przewiezieniem <br>całego towarzystwa do Warszawy jeszcze tego wieczoru.<br><br>Był to pomysł piękny i propozycja szlachetna, gdyż w przeciwnym <br>razie wycieczkowicze musieliby się tłuc pociągiem nocą lub o świcie. <br>A tak? A tak powrót stawał się dodatkową przyjemnością.<br><br>- Nasz kochany Kapitan! - rozczuliła się Ika.<br><br>Wyjechali o dziewiątej. Ika z Groszkiem i lirycznie milczącą <br>ciotką na tylnym siedzeniu - Rudy zaś obok Lokatora na przednim.<br><br>Lokator był dumny z Kapitana i nie krył tego.<br><br>- Staruszek - mówił - proszę miłych państwa. A dużo <br>jeszcze potrafi. Czujecie, jak ciągnie?<br><br>Ika z Groszkiem trącili się łokciami - co on tam wie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego