Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
Kiedy? - zapytał Kowalczuk spokojniejszym tonem. Zwolnił, więc nie musieli przekrzykiwać silnika.
- To znaczy... - Andrzej wyraźnie nie zrozumiał, o co mu chodzi.
- Kiedy chcesz jechać na tę swoją policję? Teraz? Jutro?
- Takie coś powinno się zgłaszać od razu - powiedział ostrożnie. - To znaczy... jak najszybciej. W pierwszym komisariacie.
- To co, nocujemy w Iłży? - Nie było odpowiedzi. - A może w Radomiu zrobimy sobie przerwę? Jeszcze nie spędzałem weekendu w Radomiu. Do kina byśmy poszli, może muzeum...
- Znaczy się... Myśli pan, że to aż tyle by trwało?
- To nie kradzież marchewki. Od takich rzeczy są specjalne ekipy, a nie byle dyżurni. Jak nas pierwszy raz
Kiedy? - zapytał Kowalczuk spokojniejszym tonem. Zwolnił, więc nie musieli przekrzykiwać silnika.<br>- To znaczy... - Andrzej wyraźnie nie zrozumiał, o co mu chodzi.<br>- Kiedy chcesz jechać na tę swoją policję? Teraz? Jutro?<br>- Takie coś powinno się zgłaszać od razu - powiedział ostrożnie. - To znaczy... jak najszybciej. W pierwszym komisariacie.<br>- To co, nocujemy w Iłży? - Nie było odpowiedzi. - A może w Radomiu zrobimy sobie przerwę? Jeszcze nie spędzałem weekendu w Radomiu. Do kina byśmy poszli, może muzeum...<br>- Znaczy się... Myśli pan, że to aż tyle by trwało?<br>- To nie kradzież marchewki. Od takich rzeczy są specjalne ekipy, a nie byle dyżurni. Jak nas pierwszy raz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego