pomocą kilku zaledwie gestów. Grając z rozmachem, naiwnie jak dla gawiedzi - przekładają historię na język ciała i fizjologii. Przypiekany na węglach <name type="person">Kandyd</> wysuwa język, komicznie żebrząc o kropelkę wody. Oddaje się rozpustnemu ucztowaniu w towarzystwie Macieja Nowaka. Obsadzenie dyrektora teatru w tym epizodzie było dobrym żartem w sztywnej, premierowej atmosferze. Intermedia, komiczne przerywniki opowiadające o tym, jak to Kaszuba oszukał kupca, sprzedając mu kota w worku zamiast sarniny, miały niestety tę wadę, że nie były ani zabawne, ani krotochwilne. <br>Twórcy spektaklu mnożą odniesienia do historii Gdańska - turysta, odwiedzający kościół św. Jana, dowie się, że to miejsce od setek lat jest ważnym