1928 roku służąca Kwasieborskich usłyszała szmery koło drzwi kuchennych. Przypuszczając, że zakradają się złodzieje, dziewczyna obudziła swego siedemdziesięciotrzyletniego pana, ten zaś chwycił rewolwer i udał się do kuchni. Przez dziurkę od klucza dostrzegł latarkę elektryczną, a w drzwiach widać było otwór wyborowany celem odsunięcia zasuwy. Włamywacz borował właśnie drugi otwór.<br>Inżynier skierował rewolwer w wyborowaną już dziurkę i wystrzelił. Usłyszał tupot nóg i wybiegł na schody. Na dole w sieni leżał ranny mężczyzna. Nim nadjechało pogotowie, ranny, którym okazał się znany włamywacz, Leon Łaszkiewicz, wyzionął ducha.<br>Przed sądem prokurator poparł oskarżenie, dowodząc, że inżynier Kwasieborski strzelił zbyt pochopnie, nie wykorzystując bardziej