Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
dłonie chorego na nerki Mozarta. Dzwonili na nieszpory. Oziębiło się, śnieg zaiskrzył metalicznie.
- Jean, wróć do mnie, nie drocz się, smutno mi bez ciebie, bardzo cię proszę - zawołała Róża. Zaciągnął kotarę, poszedł za jej głosem. Przed wojną miała, może infantylny, tak to oceniał, zwyczaj nazywania go Johnem, Jeanem, Seanem i Iwanem. W miarę upływu wojennych dni i okupacyjnych nocy zmienił zdanie, spodobało mu się. A łotewski wariant jego imienia - Janis - budził w nim najbardziej przyjazne wspomnienia.
Stała przy ścianie, rogowym grzebieniem, nieporęcznie dużym, rozczesywała włosy. Zacisnęła zęby i rozchyliła jak zgoniony koń wargi, w zębach trzymała szpilki. U niej to znaczyło
dłonie chorego na nerki Mozarta. Dzwonili na nieszpory. Oziębiło się, śnieg zaiskrzył metalicznie. <br>- Jean, wróć do mnie, nie drocz się, smutno mi bez ciebie, bardzo cię proszę - zawołała Róża. Zaciągnął kotarę, poszedł za jej głosem. Przed wojną miała, może infantylny, tak to oceniał, zwyczaj nazywania go Johnem, Jeanem, Seanem i Iwanem. W miarę upływu wojennych dni i okupacyjnych nocy zmienił zdanie, spodobało mu się. A łotewski wariant jego imienia - Janis - budził w nim najbardziej przyjazne wspomnienia.<br>Stała przy ścianie, rogowym grzebieniem, nieporęcznie dużym, rozczesywała włosy. Zacisnęła zęby i rozchyliła jak zgoniony koń wargi, w zębach trzymała szpilki. U niej to znaczyło
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego