Opowiemy o nich pokrótce, gwoli ścisłości jedynie, na deser.<br> Ale nim zamkniemy naszą ucztę jego rozkoszami, przypomnijmy, jak potrafiły one wkomponować się w świętą winną zwyczajność. Oto dwa drobne epizody z wypraw włoskich Jarosława Iwaszkiewicza, wielkiego smakosza trunków, a zwłaszcza win, choć to on w pewnych okazjach zwykł był mawiać: "Iz samych lohkich francuzskich win ja predpaczitaju kan'iak" (właśnie po rosyjsku, co w jego ustach brzmiało i kpiarsko, i nostalgicznie).<br> Pod Rzymem:<br>"Nie, w Sacrofano niepotrzebna była wódka, tam w podziemnym półmroku karczmarz rzucał na stary stół półmisek rozmaitego mięsiwa z rusztu i od razu dostawiał dzban czerwonego musującego wina. Dziwne