broń przed gąsienicami, niech rośnie, czując twoją pieczę... Ani się nie spostrzeżesz, jak ci pomoże w tamtej ziemi pomorskiej się zakorzenić". <br>Uwierzyłem. Jabłonkę posadziłem. Na wiosnę przyjechał prałat z diecezji na wizytację. Musi wszystko zobaczyć. Taki ojcowski, opiekuńczy... Ogród też. No dobrze, idziemy. "A co to za drzewko - palcem pokaże. - Jabłoń, mówię". A on popatrzy na mnie wesoło i niby z powagą: "Ostrożnie, ostrooożnie... bo to początek Raju! Dziś pierwsze jabłuszko zadynda, ale jutro wąż spod korzeni wylezie, Ewę miejscową zwabi... i po Adamie!" Widzi moje zmieszanie, więc dorzuci: "No, nieee, żartuję". <br>I tak się zaczęło. Dość tego "raju