burym cieniu leśnym. Właśnie zawrzała na nowo walka przed Puszkarnią, tym razem już bez reguł i zwyczajów rycerskich, po prostu na pięści, kamienie oraz noże, gdy wpadł pomiędzy żołnierzy rozgorączkowany, nieprzytomny Polek.<br>- Chłopaki, chłopaki! Jest!<br>- Co? Kto?<br>- Jest! Sam widziałem! Jest! Człowiek!<br>- Gdzie? - spytał zdyszany Łapa. - Przywidziało ci się?<br>- Nie. Jak Boga kocham. Taki ogromny, niezwyczajny.<br>- Pokaż! Pokaż! - krzyknął Kękuś.<br>- Tam, poszedł do lasu. Bezładnie rzucili się w pogoń. Obok siebie biegły w zgodzie niedawne wierzchowce i jeźdźcy, żołnierze Polandy i Dolnych Młynów. Kękuś oraz Syrojeżka okazali się najszybsi, pierwsi dopadli lasu.<br>- Czekajcie - syczał Łapa. - On nasz.<br>- Taki wasz, jak i nasz.<br>- Mój