Tak, chyba zadziałała tu podświadomość.<br>Profesor Popławska to starowinka. Przygarbiona, siwa i ptasia. Trochę mnie to mrozi. Najpierw nie może wyciągnąć okularów z torebki: jej pokryte wątrobianymi plamami dłonie trzęsą się nieskoordynowane, wyrzucając jakieś rachunki i chusteczki. Kompletny Monty Python. Nie wiem, wkurzony, czy podziękować i wyjść, czy pomóc jej. Jak taka staruszka ma mnie z czegokolwiek wyleczyć? Jak zdiagnozuje mojego raka? <br>Ale potem jakoś idzie. Jeszcze to moje kretyńskie zadowolenie, gdy pani profesor po pytaniu o wiek odrywa wzrok od karty, którą mi właśnie zakłada, i mówi: <br>- O, a nie wygląda pan na tyle. <br>Radocha, prawda, będę umierał, młodo wyglądając. Kompletna