i Żebrem, przecinając pustawy rynek, zbliżał się do muru, i w Szczęsnym rozchodził się z wolna, cichnął dojmujący zamęt, w jakim się znalazł od czasu zanurzenia w Jurkowe mętniactwo. Dzwoniący podkowami deresz, zda <page nr=403> się, iskry krzesał z kamieni, niby packą kackał miarowo pakcie-akcie, pakcie-akcie... Śmiać się chciało z Jurka - tkwi, głodny prawdy, w samotnej rozpaczy, a tu chleb jedzie! Wymarzony chłopski chleb - z dobrej woli i przyjaźni !<br>Gdy mu Żebro podał na mur pierwszy bochen ogromny, kasztanowaty, wyłożony od spodu tatarakiem, pachnący dzieciństwem i Rzekuciem, Szczęsny uczuł, że tego chleba nie zapomni nigdy i nie odda towarzyszom zwyczajnie. Z