tu przywiodło, przecież nie sentyment rodzinny.<br>- Szczęsny - powiedziała głosem ściszonym - przyszłam po was...<br>- Niby po kogo?<br>- Po ciebie, po Weronkę. Uciekajcie, bo jesteście zgubieni. - Naprawdę? A myśmy się tak cieszyli, że będziemy jedli chlebek wiejski, z Rzekucia.<br>- Nie żartuj! Golędziniaków wezwano! Szczęsny spoważniał.<br>- Skąd wiesz?<br>- Ależ sama dawałam na dziennik. Jutro będą. Nic wam wtedy nie pomoże, więc po co to wszystko? Walkę przecież i tak wygraliście.<br>- Ba, żebyśmy wygrali.<br>- Słuchaj, coś ci powiem, do twojej wyłącznie wiadomości... "Do twojej wyłącznie"... trąciło to biurem, aktami "ściśle tajne" w urzędzie starościńskim, Kachna widać tym pomału nasiąkała, mniejsza o to, szło o rzeczy