piwa i ćwiartce wódki na głowę, ale raz Kaczor, który właśnie spadał pod stół, pociągnął za sobą obrus, wszystko się spierdoliło na podłogę, całe szczęście udało się uratować kilka piw, więc wyszliśmy spokojnie, portier chciał zasłaniać nam wyjście własnym ciałem, kelnerka dzwoniła po milicję, było uroczo, w końcu wylądowaliśmy u Kaczora, gdzie doszło do pojedynku na szable między gospodarzem a Ojcem, chłopcy w pewnym momencie chyba zaczęli walczyć naprawdę, przedtem jednak na przystanku interweniujący w obronie spokoju społecznego patrol milicji aresztowaliśmy, zaciągnęliśmy w krzaki i zmusiliśmy do konsumpcji alkoholu z gwinta, zabierając im czapki, chłopcy byli przerażeni, ale ich wybór, jeśli