nim znienawidzonych kożuchów, <br>piekła maleńkie strucelki i babki dla moich lalek i lepiła <br>mi figurki z ciasta. Katarzyna, która potrafiła tak jak <br>nikt dogodzić mamie, gdy mama była chora, i która <br>jedna jedyna w całym domu wiedziała, jaką herbatę <br>lubi pan doktor. A na jej miejsce pojawiała się inna Katarzyna, <br>Katarzyna, która pochylona ku pani Rudzkiej opowiadała szeptem: <br><br><br>- Więc ja powiadam do mojej starej tak... <br><br> I obydwie (Katarzyna i pani Rudzka) chichotały <br>złośliwie, a ja czerwieniłam się i nie chciałam <br>słyszeć, i było mi tak wstyd, że pragnęłam <br>się zapaść pod ziemię. Bo przecież wiedziałam, <br>że "stara" to mama, a "stary