widoczną nutką pobłażania.<br>- Pan Stiebl ciężko zachorował w nocy, doktor wywiózł go rano do szpitala w <name type="place">Johannisburgu</>, nie wróci dzisiaj. Wszyscy goście wyjechali.<br>- Jak to wyjechali? Czy pani Bernardette też?<br>- O tak, z panem Huberem wyjechali pierwsi, o jedenastej dwadzieścia siedem, do <name type="place">Königsbergu</>. Reszta późniejszym pociągiem, każdy w swoją stronę. Kazali budzić pana, ale pan mnie zwymyślał.<br>- Słuchaj no - zapytał Chabot drżącym głosem - czy pani Bernardette nie zostawiła czegoś dla mnie, listu żadnego, nic?<br>- Kazała powiedzieć, że napisze.<br>- Klucz do pracowni.<br>- Co, proszę pana?<br>- Dawaj klucze do pracowni, chcę zobaczyć "Profety".<br>- Pan Stiebl stanowczo zakazał, tam zresztą nikt nie może wchodzić