Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Zrobiło mi się żal nie tylko Poliny, ale i moich własnych złudzeń.

- To dobrze, że jesteś szczęśliwa - powiedziałem głaszcząc jej dłoń. - To dobrze... Powinnaś być szczęśliwa... A kiedy będziesz miała to dziecko?

- W pierwszej połowie lipca. Chciałabym, żeby w tym czasie nie było upałów.

Czas mi się dłużył. Pomyślałem o Kazi, o jej ruchliwych pąsowych ustach i ta myśl umocniła mnie w obojętności dla Poliny. Na talerzyku przed nią leżało ciastko. Rozgrzebywała je łyżeczką i powtarzała słowa, które już do mnie nie docierały.

- Pamiętasz, Adamczyk, jak ugryzłeś mnie w paleć? A pamiętasz, jak puszczaliśmy latawca na wałach? A w Bojarce - przyponunasz
Zrobiło mi się żal nie tylko Poliny, ale i moich własnych złudzeń.<br><br>- To dobrze, że jesteś szczęśliwa - powiedziałem głaszcząc jej dłoń. - To dobrze... Powinnaś być szczęśliwa... A kiedy będziesz miała to dziecko?<br><br>- W pierwszej połowie lipca. Chciałabym, żeby w tym czasie nie było upałów.<br><br>Czas mi się dłużył. Pomyślałem o Kazi, o jej ruchliwych pąsowych ustach i ta myśl umocniła mnie w obojętności dla Poliny. Na talerzyku przed nią leżało ciastko. Rozgrzebywała je łyżeczką i powtarzała słowa, które już do mnie nie docierały.<br><br>- Pamiętasz, Adamczyk, jak ugryzłeś mnie w paleć? A pamiętasz, jak puszczaliśmy latawca na wałach? A w Bojarce - przyponunasz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego