Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
się zazwyczaj. Lecz w dzień, o którym chcę opowiedzieć, Diego przyszedł do kościoła Santa Cruz. Spotkałam go w nawie bocznej przy ołtarzu Najświętszej Panny Marii. Uklękliśmy zaraz, niby do modlitwy. Spytałam: - Wiedzieliście, panie, że tu będę? - Powiada: - Tak, Siostro. - Przeczuwałam już coś niedobrego. Mówi: - Całą noc pasowałem się z sumieniem.
Komedianci jadą w tych dniach do Burgos, postanowiłem z nimi wyjechać. - Przerażenie zaparło mi dech. - Jak to, panie? - rzekłam. - Czyżbyście chcieli powiedzieć, że zamierzacie wyjechać na zawsze? - Na zawsze Siostro. - Czy to przeze mnie? - spytałam jeszcze. - Tak - odparł. I dodał: - Boję się, by wkrótce nie było za późno, albowiem nie ma
się zazwyczaj. Lecz w dzień, o którym chcę opowiedzieć, Diego przyszedł do kościoła Santa Cruz. Spotkałam go w nawie bocznej przy ołtarzu Najświętszej Panny Marii. Uklękliśmy zaraz, niby do modlitwy. Spytałam: - Wiedzieliście, panie, że tu będę? - Powiada: - Tak, Siostro. - Przeczuwałam już coś niedobrego. Mówi: - Całą noc pasowałem się z sumieniem.<br>Komedianci jadą w tych dniach do Burgos, postanowiłem z nimi wyjechać. - Przerażenie zaparło mi dech. - Jak to, panie? - rzekłam. - Czyżbyście chcieli powiedzieć, że zamierzacie wyjechać na zawsze? - Na zawsze Siostro. - Czy to przeze mnie? - spytałam jeszcze. - Tak - odparł. I dodał: - Boję się, by wkrótce nie było za późno, albowiem nie ma
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego