księżyc - reszta ginęła gdzieś w głuchych, niskich dźwiękach albo osiągała zawrotne rejestry, poza wysokim c, poza wszelkimi oktawami.<br>Nie przyjedzie, to jasne, chciałem tylko ją usłyszeć, choćby tylko jej oddech spokojny, uporządkowany, czego się więcej można spodziewać o czwartej czterdzieści nad ranem. O tej porze się śpi, bloki przy ulicy Koniewa wyglądają jak olbrzymie kondensatory w zepsutym układzie scalonym, na ulicach zalega zimny lód. Co pewien czas ciemne niebo rozbłyskuje ostrym światłem, kiedy nadjeżdża nocny tramwaj numer 222 i uderza krzywym pantografem w splot kabli wysokiego napięcia. <br>Nie ma już łuny nad ogrodnictwem. Nieczynne piece wśród gruzu pozostałego z pięciu kominów