Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
się po obejściu. Wypatrzył suchą gałąź, otrzepał ją i zaniósł do drewutni. - I to ma sens - powiedział głośno do siebie. W sadzie u sąsiada za płotem zatrajkotały wróble i niebo tylko tam zmętniało. Później stanął na środku podwórka, wyzywająco spojrzał w niebo. Poczekał, nie doczekał się odpowiedzi.

W południe zaszedł Konstanty, w nowym szoferskim kożuszku. W jego postawie i głosie, nie mówiąc już o zachowaniu, było coś zadzierzystego, jak u dawnego huzara. Jaśniał nowinami.

Poszli do kuchni. Róża promiennie uśmiechnęła się do Konstantego, więcej, podała mu dłoń. Owszem, wcześniej też się to zdarzało, ale od święta, bardzo rzadko. Ona to zrobiła
się po obejściu. Wypatrzył suchą gałąź, otrzepał ją i zaniósł do drewutni. - I to ma sens - powiedział głośno do siebie. W sadzie u sąsiada za płotem zatrajkotały wróble i niebo tylko tam zmętniało. Później stanął na środku podwórka, wyzywająco spojrzał w niebo. Poczekał, nie doczekał się odpowiedzi. <br><br>W południe zaszedł Konstanty, w nowym szoferskim kożuszku. W jego postawie i głosie, nie mówiąc już o zachowaniu, było coś zadzierzystego, jak u dawnego huzara. Jaśniał nowinami. <br><br>Poszli do kuchni. Róża promiennie uśmiechnęła się do Konstantego, więcej, podała mu dłoń. Owszem, wcześniej też się to zdarzało, ale od święta, bardzo rzadko. Ona to zrobiła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego