i wnucząt. Ludzie, którzy uciekali ze słowackiej strony do Budapesztu i Debreczyna, siedzieli w zamkniętych pokojach. Mama nie chciała tak żyć.<br><br>Mężczyźni od osiemnastego do czterdziestego drugiego roku życia zostali zabrani do wojskowych batalionów pracy. Młodszych, jak wujek Kalman i wujek Wili, wysłano na front. Nie jako żołnierzy, lecz niewolników. Kopali rowy, odgarniali śnieg, przechodzili pola minowe. Nie dostali zimowych ubrań, tylko żółte opaski na rękawy. Kto był przechrztą, ten dostał białą. Nie dano im mundurów ni broni, ale czapki wojskowe musieli nosić. Żeby strzelcy sowieccy nie mieli wątpliwości, do kogo strzelać. Trzymano ich pod strażą. Pułkownik Muray-Metzger w przemówieniu