Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
powietrzu.

Przez jakiś czas jeszcze widzieliśmy stojącego na przystanku
inżyniera Kopcia. Pozaplatał palce obu rąk w warkoczyki
i machał nimi z daleka na pożegnanie. W ciemnościach
wieczoru, na tle łuny bijącej od fabryki, długa jego postać
sięgała aż pod samo niebo.

Dopiero gdy tramwaj skręcił w ulicę Niezapominajek,
straciliśmy inżyniera Kopcia z oczu. Niebawem wjechaliśmy
na samogrający most, który tym razem odegrał na trąbkach
marsza muchomorów.

Pan Kleks, chcąc widocznie wypróbować swoje nowe dziurki
w nosie, wtórował mostowi nucąc melodię przez nos.

Gdy dojechaliśmy do placu Czterech Wiatrów, było już
zupełnie ciemno, dlatego też pan Kleks rozdał nam płomyki
świec, które
powietrzu.<br><br>Przez jakiś czas jeszcze widzieliśmy stojącego na przystanku <br>inżyniera Kopcia. Pozaplatał palce obu rąk w warkoczyki <br>i machał nimi z daleka na pożegnanie. W ciemnościach <br>wieczoru, na tle łuny bijącej od fabryki, długa jego postać <br>sięgała aż pod samo niebo.<br><br>Dopiero gdy tramwaj skręcił w ulicę Niezapominajek, <br>straciliśmy inżyniera Kopcia z oczu. Niebawem wjechaliśmy <br>na samogrający most, który tym razem odegrał na trąbkach <br>marsza muchomorów.<br><br>Pan Kleks, chcąc widocznie wypróbować swoje nowe dziurki <br>w nosie, wtórował mostowi nucąc melodię przez nos.<br><br>Gdy dojechaliśmy do placu Czterech Wiatrów, było już <br>zupełnie ciemno, dlatego też pan Kleks rozdał nam płomyki <br>świec, które
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego