Dąbrowski zasunął ciężkie drzwi wagonu, przez skoble przeciągnął drut, zakręcił, na końce nanizał ołowianą plombę.<br>- Gotowe, panie poruczniku - powiedział.<br>Podporucznik Kowalik czekał już z plombownicą w ręku, odcisnął znak na grudce ołowiu. Do planowanego odjazdu pociągu brakowało dwóch minut. Niebawem lokomotywa szarpnęła wagonami i długi towarowy skład ruszył powoli. Podporucznik Kowalik spojrzał na zegarek.<br>- Która godzina, panie poruczniku? - zapytał pan Dąbrowski.<br>- Pierwsza...<br>- I patrz pan, panie poruczniku - mówił pan Dąbrowski - jak zdążyć nie <orig>możem</>, to zawsze punktualnie odjeżdżają. A bywa, że i dwie godziny zwlekają, jak mamy pięć skrzynek do wrzucenia. Tak to już jest, panie poruczniku...<br>- Tak to już jest