musiał się w przyszłości zająć, pod rygorem procesu sądowego. Mimo drobniutkiego napisu prima aprilis serce podeszło mi do gardła, przypomniałem sobie Magdę i nie mogłem wytrzymać w Warszawie. Korzystając z przerwy w zajęciach, pojechałem na Plac Konstytucji do LOT-u i zarezerwowałem na następny dzień bilet na popołudniowy samolot do Krakowa - studenci mieli wtedy ogromne zniżki na przeloty, pod warunkiem kupowania biletu w systemie last minute. Panienka poinformowała mnie, że rezerwuje, ale nie gwarantuje, że miejsce będzie mogła trzymać do przepisowych 30 minut przed odlotem. Zgodziłem się.<br>Nazajutrz, we środę, Bożena, posiadaczka wspaniałego mieszkania na poddaszu na Placu Zamkowym, zaprosiła mnie